Powstańcze biografie

 Szukaj w bazie danych 
  A B C Ć D E F G H I J K L Ł M N Ń O P R S Ś T U W Y Z Ż    



Losy Stanisław

Losy Stanisław

Losy Stanisław (1899-1970), s. Szymona i Katarzyny z domu Frąckowiak. Ur. 26.10.1899 r. w miejscowości Turew koło Kościana. Ukończył szkołę powszechną i dwuletnią zawodową, ucząc się fachu gorzelanego. Jako młody chłopiec brał udział w 1907 r. w strajku szkolnym, który wywołany był zakazem używania języka polskiego na lekcjach religii w szkołach ludowych. W 1917 r. wcielony do wojska niemieckiego. Do Powstania Wielkopolskiego przystąpił 28.12.1918 r. Brał udział w obronie Dworca Głównego w Poznaniu, zdobywaniu koszar artyleryjskich, lotniska Ławica, koszar saperskich na Wildzie i obozu ćwiczebnego w Biedrusku. Następnie znalazł się w Wojsku Wielkopolskim. Pełnił funkcję dowódcy plutonu jako starszy wachmistrz. Walczył na froncie polsko-bolszewickim.
W okresie dwudziestolecia międzywojennego mieszkał i pracował w Barcinie. Do 4.09.1939 r. pełnił obowiązki komendanta obrony miasta Barcina. Brał czynny udział w obronie miasta, ostrzeliwując patrole niemieckie w rejonie mostu na Noteci. Po wkroczeniu wojsk niemieckich do miasta musiał się ukrywać z rodziną. Nim został aresztowany 17.09 z okna swojego domu widział egzekucję 3 Polaków, robotnika Jana Markiewicza z Pturka, Franciszka Nowakowskiego, borowego w majątku Słaboszewko, w powiecie mogileńskim, oraz Franciszka Rzepki, robotnika z Barcina. Po aresztowaniu został przyprowadzony przed oblicze hitlerowca Georga Keppel’a, którego znał osobiście. Więziony przez 2 doby w piwnicy gorzelni. Po upływie tego czasu zwolniony, ale po kolejnych 24 godzinach ponownie aresztowany i zaprowadzony na posterunek żandarmerii niemieckiej w Barcinie i osadzony w piwnicy. Tam został kilkakrotnie pobity przez żołnierzy i miejscowych Niemców. Nie przesłuchiwano go, ale podczas bicia zarzucano udział w powstaniu i w obronie miasta. Razem z nim uwięzieni byli: ks. proboszcz Aleksander Nowicki z Barcina, który trafił później do obozu koncentracyjnego w Oranienburgu, gdzie zmarł, dyrektor Banku Ludowego w Barcinie Antoni Tomczak, rolnik z Szerokiego Kamienia Michał Graczyk. Później trafił do Łabiszyna, a następnie do obozu w Szubinie, którym dowodził Niemiec o nazwisku Berg.
Losy trafił do obozu, gdy jeszcze było zaledwie 20 więzionych, ale z dnia na dzień liczba wzrosła do ok. 220. Wtedy wśród osadzonych znajdowali się m.in.: ks. Aleksander Nowicki z Barcina, ks. Jan Klein z Chomętowa, ks. Stanisław Gałecki z Szubina, ks. Weber z Kcyni oraz nauczyciele: Bolesław Garba z Szubina, Salkowski z Barcina, Sosabowski z Mamlicza, Kazimierz Bałka z Buszkowa, Walczak z Wolic, Maślińska z Krotoszyna, Krukowski z Barcina, kupiec Januszewski z Szubina, fryzjer Napierała z Szubina, urzędnik z Szubina Stefan Kłodziński i wielu innych. Więzieni Polacy byli zatrudniani przy pracach na terenie obozu i pracach na rzecz szubińskich placówek.
28.10 ok. godz. 19.00 po kolacji wezwano wszystkich więźniów na korytarz i wyczytano 10 nazwisk, w tym i nazwisko Stanisława Losy. W tej grupie znaleźli się także Antoni Tomczak; Sylwester Błotny, nauczyciel z Szerokiego Kamienia; Wojciech Strzelecki; Mikołaj Jabczyński; Kurt Błażyński, rzemieślnik z Barcina; Bolesław Taska, robotnik ze Słonaw; Idzi Szulc, stangret z Chwaliszewa; Maksymilian Hubner, robotnik leśny z okolic Łabiszyna; Wacław Alwin z Rynarzewa, woźny gminny. Wyczytani zostali osadzeni w 2 salach w osobnym budynku, który uznawany był za karcer. Przez 2 dni nie podano im nic do jedzenia ani do picia.
30.10 ok. godz. 16.30 grupa Polaków została przeprowadzona na cmentarz żydowski w Szubinie, który mieścił się na niewielkim wzniesieniu niedaleko obozu. Grupa liczyła 10 Polaków. Niemcy odczytali wyrok śmierci za szykanowanie i okradanie Niemców i za to, że uczyli dobrze polskie dzieci, co było skierowane pod adresem nauczyciela Sylwestra Błotnego. Losy znalazł się w pierwszej 5 przeznaczonych do rozstrzelania, którym polecono wskoczyć do wykopanego dołu. Zbiorową mogiłę wykopali dzień wcześniej inni aresztanci, m.in. późniejszy wicewojewoda Henryk Trzebiński oraz nauczyciel z Wolic Walczak. Do stojących w dole strzelało 10 Niemców. Po pierwszej salwie Losy upadł i stracił przytomność. Tak wspominał te chwile: „Padła salwa. Upadłem na twarz na ziemię, tracąc przytomność. Egzekucji drugiej piątki nie pamiętam. Gdy odzyskałem przytomność usłyszałem słowa  ten pies jeszcze żyje  drugi głos odpowiedział  nie ten pies dostał trzy dobre strzały . Jeden z wyższych rangą hitlerowców, Schnuk lub hauptmann Kripo odezwał się do grabarza Domkego  ojczulku dbaj o to, że do jutra wszystko ma być gładkie i czyste, a jeśli ktoś podniesie łeb, to rąbnąć mu szpadlem . Później wszyscy Niemcy opuścili cmentarz za wyjątkiem grabarza Domkego i dwóch młodszych Niemców nieuzbrojonych jego pomocników. Ci zaczęli ściągać ze zwłok rozstrzelanych Polaków buty, odzież. W tej chwili Mikołaj Jabczyński odezwał się słowami  Kolego Domke podaj mi rękę, ja ci dam mój zegarek i wszystko co mam . Alwin z Rynarzewa też się odezwał o udzielenie pomocy. Na to grabarz Domke dał rozkaz, by jeden z młodszych Niemców wziął rower i pojechał po karabin. Ów młodszy Niemiec po chwili przywiózł karabin. Jeden z Niemców przyświecał latarką kieszonkową, a drugi z nich strzelał, przypuszczam najpierw do Jabczyńskiego, a następnie do Alwina. Tego nie widziałem, gdyż leżałem twarzą w ziemi, ale wyczuwałem to i słyszałem rozmowy, i strzały z karabinu, a po głosie poznałem dobitych Polaków i Niemca Domkego. Potem Niemcy przysypali leżących w dole Polaków warstwą ziemi grubości 25-30 cm. Zaznaczam, że w dole, na mnie leżały zwłoki dwóch zamordowanych Polaków. Ja uniknąłem całkowitego zasypania piaskiem, a w szczególności zasypania głowy, gdyż moja głowa leżała chroniona pod ukośno podkopaną ścianą dołu (…). Słyszałem następnie echa kroków oddalających się grabarzy, stuk żelaznej furtki cmentarnej (…). Po pewnym czasie wyzwoliłem się spod ciężaru leżących na mnie dwóch zwłok i piasku i wyciągnąłem nogi, ukląkłem i wstałem. Starałem się zarzucić ślady mego powstania z dołu (…)”.
Po opuszczeniu terenu cmentarza udał się do ochronki prowadzonej przez siostry zakonne. Tam siostra Regina (Helena Fikus) udzieliła mu pierwszej pomocy przez obmycie ran  przestrzelonej szyi, lewego ucha oraz prawego przedramienia. Po nałożeniu opatrunków opuścił mieszkanie sióstr i udał się ok. godz. 19.00 po pomoc do Kazimierza Bałki, szubińskiego kupca, który mieszkał przy rynku (por. biogram K. Bałka). Kazimierz Bałka zamienił okrwawione ubranie na świeże. Jego młodszy syn na kilka minut przed godziną policyjną wyprowadził rannego za szkołę. W dalszą drogę wyruszył już sam. Szedł całą noc i kolejną część dnia, by po 18 godzinach dotrzeć do Młodocina. Tam uzyskał pomoc od Józefa Karusego i tutejszego kołodzieja Brodzkiego, który opatrzył mu rany. Dalej wędrówka wiodła do Wiktorowa, do znajomego Maracha, u którego spędził noc. Następny etap wiódł do Kołodziejewa, gdzie mieszkał jego brat, który był kierownikiem tutejszej szkoły. Na miejscu okazało się, że brat został już wcześniej wysiedlony do Inowrocławia. Noc spędził u gospodarza w Kołodziejewie, by przez Jankowo udać się do brata do Inowrocławia. Tam wyleczył się z ran i zaopatrzył się w fałszywe dokumenty. 28.11.1939 r. wyruszył na rowerze w rodzinne strony, do Turwi w dawnym powiecie kościańskim. Ukrywał się u rodziców. Szwagier Piotr Poprawski, zawiadowca stacji w Krzywiniu, zdobył dla niego nowe, fałszywe papiery, które pozwoliły mu 7.01.1940 r. wyjechać do Warszawy. Pod nazwiskiem Jan Kossak przeżył wojnę.
11.01.1940 r. spotkał się z żoną i dziećmi, którzy zostali wysiedleni na początku grudnia z powiatu szubińskiego w okolice Mińska Mazowieckiego, do miejscowości Dębe Wielkie. Pracował jako robotnik rolny, rybak, gajowy, zastępca leśniczego w majątku Zofiówka, w gminie Grabów nad Pilicą. W 1942 r. wstąpił do AK. Mieszkał wtedy w majątku Zofiówka. Pełnił funkcję obserwatora w stopniu st. sierż. Przekazywał informacje o stacjonujących w okolicach oddziałach niemieckiego wojska i policji, udzielał schronienia i zapewniał prowiant partyzantom, m.in. oddziałowi Stefana Lisa, pseudonim „Zwierz”. Jedną z większych akcji było ukrywanie 6 więźniów odbitych z więzienia w Grójcu. Przez 2 tygodnie udzielał schronienia także skoczkom radzieckim.
Po wojnie Losy zaangażował się w proces upamiętniania wydarzeń z pierwszych miesięcy II wojny światowej. Uczestniczył w wiecach. Przemawiał z mównicy na uroczystości związanej z ekshumacjami rozstrzelanych Polaków w 1945 r. Był wielokrotnie odznaczany, m.in.: Krzyżem Walecznych (1920), Medalem Niepodległości (1938), Odznaką Honorową „Orlęta" (1919), Medalem Dziesięciolecia i Wielkopolskim Krzyżem Powstańczym (1964). Po wojnie od 1945 r. do 1949 r. pracował jako kierownik gorzelni w Barcinie, później przeniósł się do miejscowości Mędrzyc w powiecie grudziądzkim, a następnie do Więcborka. Zmarł 7.08.1970 r.


autor publikacji : Kamila Czechowska


bibliografia : Archiwum Muzeum Ziemi Szubińskiej; Archiwum Zarządu Oddziału ZKRP i BWP w Bydgoszczy. Obecnie w CAW w Warszawie.


powrót do poprzedniej strony | do góry


Data wydruku : 2024-11-21
Źródło : Powstanie Wielkopolskie 1918-1919 na Pałukach i Krajnie - ludzie, miejsca, wydarzenia - https://powstanie.szubin.net

Powstanie Wielkopolskie 1918-1919 na Pałukach i Krajnie - ludzie, miejsca, wydarzenia - Muzeum Ziemi Szubińskiej im. Zenona Erdmanna

Dane adresowe

Muzeum Ziemi Szubińskiej
im. Zenona Erdmanna
ul. Szkolna 2
89-200 Szubin

E-mail

powstanie@szubin.net
muzeum@szubin.net

Telefony

52 384 24 75

Godziny otwarcia

w dni powszednie w godzinach od 8.00 do 16.00

Odwiedziny serwisu

dzisiaj8
wczoraj19
razem163966

Muzeum Ziemi Szubińskiej

Europejski Fundusz Rolny na rzecz Rozwoju Obszarów Wiejskich: Europa inwestująca w obszary wiejskie”.
„Utworzenie strony internetowej i wydanie przewodnika promującego miejsca pamięci narodowej związanej z Powstaniem Wielkopolskim 1918-1919”
współfinansowana jest ze środków Unii Europejskiej w ramach osi 4 – Leader Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich na lata 2007–2013.
Instytucja Zarządzająca PROW 2007–2013 – Minister Rolnictwa i Rozwoju Wsi