Powstańcze biografie
Tomczak Wincenty
Tomczak Wincenty (1900-14.05.1985), ur. 13.08.1900 r. w Noskowie, powiat Września, jako syn Jana i Katarzyny z domu Rutkowskiej. Do szkoły podstawowej czteroklasowej niemieckiej uczęszczał w Nekli. Wykształcenie potem uzupełniał zgodnie z wymaganiami. Po ukończeniu szkoły podstawowej w 1914 r. pozostał przy rodzicach aż do 19.03.1917 r., gdy rozpoczął pracę na niemieckiej kolei. 14.06.1918 r. został powołany do wojska i odbywał służbę w 3. kompanii II Ersatz Batallion 37. pułku piechoty w Kościanie. We wrześniu 1918 r. transportem kolejowym wywieziony na front do Belgii, skąd powrócił 5.12.1918 r.
9.12.1918 r. rozpoczął pracę jako robotnik torowy na kolei. 7.01.1919 r. przyłączył się do tworzącego się oddziału powstańczego w Nekli i z tym oddziałem rozpoczął marszrutę na front północny przez Wrześnię, Gniezno do Szubina. W okolicy Szubina pełnił służbę patrolową i brał udział w walkach o Samoklęski Małe, Brzózki, Tur, Rynarzewo, w tym 18.02.1919 r. w zdobywaniu pociągu pancernego, gdzie został ranny w nogi i w rękę. Leczenie ran odbyło się z początku w szpitalu szubińskim, a później kcyńskim. Po wyleczeniu ran skierowany do formującego się 4. Płk. Strzel. Wlkp. do 3. baonu 9. kompanii, z którym odbył resztę kampanii na froncie północnym i potem w wojnie bolszewickiej. Działania wojenne zakończył w stopniu kpr. Od 1.02.1921 r. skierowany do służby wartowniczej w obozie jenieckim i internowanych nr 1 w Strzałkowie. Od 1.08.1921 r. został zatwierdzony rozkazem DOG Poznań nr 156/21 jako podoficer zawodowy w Wojsku Polskim. Po likwidacji obozu 20.11.1921 r. przeszedł z całą załogą do 29. Płk. Strzelców Kaniowskich w Kaliszu.
1.02.1923 r. wysłany na pięciomiesięczny kurs w celu uzupełnienia wykształcenia do Centralnej Szkoły Podoficerów nr 2 w Grudziądzu. Awansował do stopnia sierż. Od żołnierzy 8. kompanii 29. Płk. Strzel. Wlkp. otrzymał w 1925 r. pamiątkową szablę, która przetrwała przechowana okres wojny. Po półrocznej praktyce na kolei, na którą z wojska otrzymał urlop, odbytej na stacji Trzemeszno, został przyjęty do pracy na stacji Mogilno. Definitywnie rozstał się z wojskiem 1.08.1927 r. Przed II wojną światową skończył kursy z telegrafii i ruchu kolejowego. Dalsza praca była związana ze służbą na kolei w różnych miejscowościach, w tym na ziemiach odzyskanych. Stąd przeszedł 31.07.1960 r. na emeryturę. Od 1969 r. przeniósł się na stałe do Mogilna.
Odznaczony: Brązowym Krzyżem Zasługi (1932), Medalem Niepodległości (1938), Krzyżem Walecznych (1922), Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski, Złotym Krzyżem Zasługi, Wielkopolskim Krzyżem Powstańczym, Medalem 10-lecia Polski Ludowej, Odznaką Przodownika Pracy. 10.02.1932 r. zawarł związek małżeński z Walentyną Tokłowicz z Nekli, z którego urodziło się 2 dzieci. W 1937 r. pobudował w Mogilnie dom jednorodzinny.
Pochowany na cmentarzu w Mogilnie.
Ostrów Wlkp., dnia 19.7.1968 r.
Oświadczenie
Niniejszym oświadczam w miejsce złożenia przysięgi na okoliczność to co pamiętam przed przeszło 49 laty z przebiegu zdobywania pociągu pancernego w dniu 18 lutego 1919 r.
Kompania nekielska Beutlera w dniu 18 lutego 1919 r. zajmowała na północnym odcinku Wlkp. pozycję w Brzózkach, Turach i Żurczynie. Żurczyn to majątek niemiecki leżący na około 4 km od Rynarzewa. Ja znajdowałem się w Żurczynie sekcji kaprala Łęckiego Zygmunta. Cała załoga nas mogła liczyć na około przeszło 20 chlopa. Na lewo od Żurczyna w Turach też leżały nasze oddziały, tak samo i w Brzózkach. Cała nasza załoga w Żurczynie (Niemcy nazywali Louisenheim) rozlokowana została na spichrzu, ze względu na dobry punkt oporu. Kowalczyk, zastępca dowódcy kompanii tak rozkazał. W krytycznym dniu (to jest 18 lutego 1919 r.) załoga była przy śniadaniu, ja i Piotrowski Ignacy staliśmy na skraju cmentarza na posterunku, wtem około godziny 7 do 8 usłyszeliśmy silny wybuch z kierunku Rynarzewa i zaraz potem silny ogień z karabinów maszynowych, armatek i moździerzy.
Zaraz też potem ujrzeliśmy pędzącego do nas Hadadę Andrzeja, który coś krzyczał „pancernik wysadzony” i że coś tego rodzaju, że śniadania nie jemy, idziemy na pomoc. Toteż nas trójka stale biegiem, początkowo brukiem, a im bliżej było do Rynarzewa, skierowaliśmy się na lewo do lasu i skrajem dobiegliśmy aż się las skończył. W odległości od nas na około 80 m stał pociąg pancerny z wywalonym ostatnim wagonem platformą.
Z drugiej strony toru, z kierunku od miasteczka Rynarzewa − szedł gwałtowny atak 4 kompanii gnieźnieńskiej. Po naszej stronie był spokój − więc wybiegliśmy z lasu w kierunku pociągu, wtem Niemcy otwarli ogień z karabinów maszynowych. Hadada dobiegł do pociągu bez zatrzymania, ja i Piotrowski zostaliśmy ranni. Zleliśmy na około 70 m przed pociągiem. Niemcy przerwali ogień więc z Piotrowskim zerwaliśmy się i jednym skokiem dobiegliśmy do pociągu. Hadada pokazał nam drugi pociąg, który ukazał się w odległości około 800 m, a było dobrze widać, gdyż tej nocy spadł równy śnieg grubości około 15 cm.
Rany nasze nie były zbyt groźne, ja dostałem 2 pociski w prawą nogę w mięsień i w lewą rękę, Piotrowski w lewą rękę i w ładownicę pełną naboi.
Otworzyliśmy ogień do pociągu z którego było na tle śniegu widać jak Niemcy ściągali ciężkie karabiny maszynowe. Ogień nasz spotęgował się w miarę jak nasi druhowie nadbiegali na skraj lasu i zasypywali Niemców wyładowujących się do tego stopnia, że pociąg zawrócił do Bydgoszczy, pozostawiając jednego rannego na torze, który po zakończonej akcji powiedział, że to nie był pociąg pancerny, tylko zwykły, składający się z wagonów osobowych i towarowych, w którym znajdowała się jedna kompania ckm-ów i część piechoty.
Muszę dodać, że Hadada się walnie przysłużył do zdobycia pociągu pancernego, gdyż to on właśnie pierwszy do niego dobiegł i pierwszy spostrzegł drugi pociąg z posiłkami niemieckimi. Gdyby ten moment wyładunku przegapiono, właśnie te pierwsze minuty, to pozwoliłoby Niemcom do akcji wprowadzić nowe siły, z flanki. Wiadomo nam było, że część naszych sił, szczególnie z 4 kompanii gnieźnieńskiej już mocno się wykrwawiła na polu walki.
To co tutaj napisałem pozostawiam do oceny i analizy tylko ludziom, którzy znają się na zawodzie żołnierskim i doświadczyli to na froncie.
Hadada Andrzej został przez wszystkich zapomniany, nie wiem jak załatwi sprawę dowódcy 4 komp. gnieźnieńskiej śp. Wachtla Zarząd Powiatowy ZBoWiD-u w Gnieźnie oraz koło ZBoWiD i Miejska Rada Narodowa w Rynarzewie, którym w lutym 1968 r. przypomniałem jak mają uczcić tego niezwykłego bohatera. Byłem świadkiem jak wyglądało pobojowisko wkoło pociągu pancernego. Gdyby nie nadeszła na czas z pomocą kompania poznańska Sempińskiego − nie byłoby komu brać w swoje posiadanie pociągu pancernego.
Z kompanii Beutlera brały udział załoga z Żurczyna i Turów, która przyszła trochę później − mogło nas być dobry pluton, na około 50 chłopa, reszta pozostała na starych pozycjach.
Przed akcją 18.02.19 braliśmy i stacjonowaliśmy w Rynarzewie coś ze dwa razy. Było to w końcu stycznia i początku lutego 1919.
Po zdobyciu pociągu widziałem na placu boju dużo starszyzny, w tym także Beutlera i Kowalczyka Fr., nawet był ksiądz , który uwijał się na pobojowisku.
W szubińskim szpitalu, w jednym pokoju leżał ze mną niejaki drab Szabla brunet, drugi Wojciechowski blondyn i Niemiec, brunet, vicefeldwebel, z zawodu nauczyciel, ranny w brzuch (pęcherz).
Rannych i poległych przywieziono tym pociągiem do Szubina. W szpitalu mówił nam lekarz, że dowódca 4 komp. gnieźnieńskiej śp. Wachtel, został trafiony 11 pociskami, a druhowie z 4 kompanii gnieźnieńskiej opowiadali, że jak ich dowódca został ostatnią serią trafiony i gdy umierał jeszcze coś wołał o Polsce, jakby jeszcze nie zginęła.
Beutler mianował Hadadę Andrzeja starszym szeregowcem i gratulował Piotrowskiemu Ignacemu, mnie i kapralowi Łęckiemu Zygmuntowi, który też jako jeden z pierwszych dobiegł do pociągu.
Jeśli idzie o Potulice, Łochowo, Głęboczek i Podlasek, to były to miejscowości, które leżały w lesie hrabiny Potulickiej i ciągnęły się od Józefiny aż do Rynarzewa, na naszym przedpolu, do których zarówno my, jak i Niemcy wysyłaliśmy patrole.
Pamiętam, że w Łochowie wzięliśmy 2 jeńców a w Głęboczku czy w Podlasku Hadada Andrzej i Banasik (ten co na fotografii kompanii w Brzózkach trzyma chorągiew) pomalowali się sadzami, zdobyli gdzieś pióra indian i Niemcy cywile uciekali krzycząc „Die schwarze kommen” (czarni nadchodzą).
Na szosie w Szczepicach, ale to zrządził taki szczególny przypadek, że w ręce naszej kompanii Beutlera wpadł nam duży oddział z całym sprzętem wojennym, nawet artyleria, no i cały tabor.
Kompanię nekielską Beutlera nazywano różnie, raz wrzesińską, to znowu średzką, aż wreszcie pod koniec lutego 1919 została ostatecznie nazwana jako 4 kompania poznańska i na początku marca 1919 weszła w sklad III baonu 4 pułku Strzelców Wlkp. Ja otrzymałem przydział do 9 kompanii 4 pułku.
Wincenty Tomczak
autor publikacji : Michał Pawełczyk
powrót do poprzedniej strony | do góry
Data wydruku : 2024-11-24
Źródło : Powstanie Wielkopolskie 1918-1919 na Pałukach i Krajnie - ludzie, miejsca, wydarzenia - https://powstanie.szubin.net
Powstanie Wielkopolskie 1918-1919 na Pałukach i Krajnie - ludzie, miejsca, wydarzenia - Muzeum Ziemi Szubińskiej im. Zenona Erdmanna
Dane adresowe
Muzeum Ziemi Szubińskiej
im. Zenona Erdmanna
ul. Szkolna 2
89-200 Szubin
E-mail
powstanie@szubin.net
muzeum@szubin.net
Telefony
52 384 24 75
Godziny otwarcia
w dni powszednie w godzinach od 8.00 do 16.00
Odwiedziny serwisu
dzisiaj1
wczoraj12
razem164011
„Utworzenie strony internetowej i wydanie przewodnika promującego miejsca pamięci narodowej związanej z Powstaniem Wielkopolskim 1918-1919”
współfinansowana jest ze środków Unii Europejskiej w ramach osi 4 – Leader Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich na lata 2007–2013.
Instytucja Zarządzająca PROW 2007–2013 – Minister Rolnictwa i Rozwoju Wsi