Aktualności
Józef Zachwieja - wspomnienia o powstańcu
data: 2016-05-30, autor: Katarzyna Cieniuch
Swoimi wspomnieniami o dziadku powstańcu wielkopolskim podzielił się Waldemar Owczarzak, który nadesłał na stronę poniższy tekst. Biogram powstańca został umieszczony także w zakładce powstańcze biografie. TUTAJ.WSPOMNIENIA O JEDNYM Z WIELU BOHATERÓW WALK O NIEPODLEGŁOŚĆ 1918/1919...
Kolejna rocznica i kolejna okazja do opisania dziejów kilku z wielu bohaterów tamtych czasów - mrocznych i długich dni zaborów (146 lat). Gdy ich serca, myśli i czyny z utęsknieniem wypatrywały wolności w głodne i chłodne dni oraz chwilę po zakończeniu I wojny światowej, w której nie było przegranych i nie było zwycięzców. W sercach Polaków rodziła się wielka nadzieja uzyskania niepodległości dla kochanej i wytęsknionej Ojczyzny. Tym bardziej, że zaborcy wycieńczeni byli wojną i można było własnymi siłami wywalczyć wolność.
Narodowe Święto Niepodległości - ta symboliczna, ale jakże wymowna data - to początek walk o niepodległość, czynnego udziału wojska polskiego dowodzonego przez oficerów i generałów patriotów (Rada Regencyjna przekazuje władzę nad armią powracającemu z Magdeburga Józefowi Piłsudskiemu) w wyzwalaniu zniewolonej ziemi i ciemiężonego narodu, na wschodzie i zachodzie.
Ostatnie miesiące 1918 r., rok 1919 i 1920, to czas intensywnych walk niepodległościowych, tworzenie zrębów narodowości i państwowości Polski, przejmowanie władzy od poszczególnych zaborców, którzy nawet w wyniku postanowień traktatów międzynarodowych nie byli skłonni do oddania władzy Polakom.
Po demobilizacji z obcych armii zaborców i powrocie do domów żołnierze polscy, niejednokrotnie w działaniach wojennych walczący przeciwko sobie, zaczęli organizować się w pododdziały powstańcze i regularne jednostki wojskowe, by już zjednoczonym frontem wypierać zaborców z zagrabionych ziem polskich.
Podobną drogę przebył niżej przedstawiony bohater tamtego okresu.
Józef Zachwieja, urodzony 9 grudnia 1887 r. w Kotnikach (pow. Mogilno, gm. Strzelno), syn Wincentego (rolnika) i Magdaleny z Jańczaków. Ukończył Szkołę Ludową w Woli Wapowskiej k. Inowrocławia. Do 16 września 1914 r. pozostawał u rodziców, pomagał im w gospodarstwie i uczył się zawodu rolnika. Wtedy to został powołany do obowiązkowej służby w wojsku niemieckim. Walczył na froncie zachodnim w I wojnie światowej, gdzie został poważnie ranny i przebywał dłuższy czas w szpitalu. Powrócił do domu jako trwale niezdolny do służby wojskowej 1 listopada 1916 r. Po przygodzie z armią niemiecką i walkach na froncie I wojny światowej odbył kurs badania mięsa i po zdaniu egzaminu pełnił agendy i funkcję rewizora mięsa w Pakości w rzeźni miejskiej.
Z chwilą wybuchu Powstania Wielkopolskiego roku 1918/1919 wstąpił jako ochotnik do Straży Ludowej Piaski k. Inowrocławia, gdzie przebywał od 2 stycznia do 20 lutego 1919 r. Brał czynny udział m.in. przy rozbiciu posterunku granicznego w Paprosie wraz z braćmi Burzyńskimi. Następnie walczył o wyzwolenie Pakości i Inowrocławia. Po ww. okresie wrócił do domu na skutek złego stanu zdrowia − 66% inwalidztwa. W dalszym ciągu kontynuował obowiązki badacza mięsa, w 1926 r. przeszedł do zawodu rolniczego, nabywając osadę rolniczą w Krzekotowie (85 mórg).
Za udział w powstaniu został odznaczony Odznaką „Powstańca Broni” nr 8923 nadaną przez Zarząd Związku Towarzystw Powstańców i Wojaków w Grudziądzu 4 sierpnia 1927 r. W.O.K.VIII. Był to pierwowzór późniejszego Wielkopolskiego Krzyża Powstańczego z roku 1957.
Jozef Zachwieja udzielał się również w wielu organizacjach. Był między innymi członkiem Rady Banku Ludowego w Pakości, a od 25 stycznia 1935 r. członkiem Związku Weteranów Powstań Narodowych R.P. (ks. ewid. 13679). Należał też do Kółek Rolniczych. W roku 1937 został także przyjęty do Związku Powstańców Wielkopolskich – nr Gł. Księgi Ewid. i nr leg. członk. 15159.
Działalność społeczna i udział w Powstaniu Wielkopolskim nie stały na przeszkodzie zawarcia związku małżeńskiego z Wiktorią Kopczyńską dnia 3 lutego 1920 r. Z tego związku doczekali się sześciorga dzieci.
Życie powstańca, szczególnie po wybuchu II wojny światowej, było narażone ze strony okupanta. Niemcy rozstrzeliwali byłych powstańców wielkopolskich, dziadek uniknął tego dzięki swojej zapobiegliwości. Wszystkie ślady i dowody swojej działalności powstańczej na krótko przed wybuchem wojny schował lub zniszczył. Jednak mimo tego został aresztowany jako zakładnik i osadzony w Kalwarii Pakoskiej we wrześniu 1939 r.
Okres II wojny światowej spędził wraz z całą rodziną na tzw. wygnaniu w powiecie garwolińskim k. Warszawy. W roku 1945 - po zakończeniu jednej z najbardziej krwawych wojen - Józef Zachwieja z całą rodziną powrócił do Krzekotowa na swoje gospodarstwo, by od początku zaczynać ciężką pracę na roli, dla zapewnienia podstawowych potrzeb swej licznej rodziny. Dla naszego bohatera, była to już druga wojna światowa, pierwsza - na dalekiej ziemi francuskiej, w obcym mundurze, w obcym wojsku i nie w swoim, a cudzym, zaborcy, interesie, druga - na ziemi ojczystej, tej tak niedawno wydartej z rąk ciemiężców.
Pisząc te wspomnienia cały czas mam przed sobą postać dziadka, który w wolnych chwilach opowiadał mi o swoim życiu, o I i II wojnie światowej. Dla mnie - młodego słuchacza - były to sprawy ciekawe i gdybym przypuszczał, że będę po latach opisywał jego przeżycia, pewnie robiłbym notatki, ale takich pomysłów wtenczas nie było.
Z dziadkiem Józefem żyłem pod jednym dachem od 1956 do 1971 r., z przerwą na mój pobyt w internacie od 1964 do 1969 r. i gdy zostałem powołany do zasadniczej służby wojskowej od kwietnia 1970 do stycznia następnego roku.
Pamiętam bardzo dobrze wydarzenia związane z obchodami 40-lecia pożycia małżeńskiego dziadków, gdy z wielką uwagą słuchaliśmy radia, w którym to składano życzenia dla czcigodnych jubilatów. Nie zapomnę jak na głos liczono wnuki, które już były na świecie. Ta doniosła uroczystość miała miejsce najpierw w kościele parafialnym w Słaboszewie, a później już w domu przy lampach naftowych, a panujący półmrok dodawał domowemu spotkaniu niebywałej tajemniczości - przynajmniej mi, jako niespełna dziesięciolatkowi, tak się zdawało.
Nie bez przyczyny wspomniałem o lampach naftowych - należy podkreślić, że w Krzekotowie prąd popłynął dopiero w 1966 r., a to za sprawą gospodarzy, którzy nie chcieli zakładać spółdzielni rolniczej i łączyć się w duże komunistyczne gospodarstwa w latach pięćdziesiątych. Do nich, a jakże, należał Józef Zachwieja, który we wspomnianych latach został osadzony na 3 miesiące przez aparat ówczesnej władzy w więzieniu w Poznaniu za rzekome nieoddanie całości zboża w ramach dostaw obowiązkowych.
Dla mnie dużym autorytetem był oczywiście ojciec, ale część czasu spędzałem z dziadkiem i to od niego dowiadywałem się o różnych faktach związanych z jego udziałem w I wojnie światowej. Zanim przejdę do tego wątku, chciałbym wcześniej wrócić do wydarzenia, którego byłem świadkiem, a dziadek – głównym bohaterem. Zdarzenie to miało miejsce w Piechcinie, miejscowości odległej od naszej wsi o 8 km. Był jesienny wieczór, a ja z dziadkiem zaprzęgaliśmy konie do dopiero co zakupionej nowej platformy. Najkrótszą drogą zdążaliśmy do naszego domu - pomagaliśmy w przeprowadzce pani Karbowiak z Piechcina do naszego domu (mieszkania lokatorskiego), wcześniej starannie przygotowanego do zamieszkania przez ojca Janka i murarza. Przemierzając kolejny kilometr, nagle ni stąd, ni zowąd pojawił się milicjant, każąc zatrzymać pojazd. Zapytał, dlaczego zaprzęg nie jest oświetlony i że za jego brak należy się mandat. Na to dziadek spokojnie pokazał na ręczną latarkę, mówiąc, że to oświetlenie mu wystarczy. Jednak stróż porządku publicznego nie dał się przekonać i uniemożliwiał dalszą podróż. Na to dziadek wypalił: „Coś pan dla Polski zrobił? Ja jestem powstańcem wielkopolskim, a pan? Gdzie pan był? Co pan widział? Nic! Wio, jedziemy!”. Takie zachowanie dziadka bardzo mi zaimponowało - potrafił w prosty sposób wyzwolić się od intruza.
A wracając do wojennych wspomnień, którymi dziadek się ze mną dzielił, to najczęściej opowiadał o bitwie z żołnierzami francuskimi nad Marną. Jak to robili sobie przerwy na posiłki i był to jedyny czas zgody, gdy wzajemnie do siebie nie strzelali. W 1916 r. dziadek został poważnie ranny na froncie, długi czas przebywał w szpitalu, po czym niezdolny trwale do służby wojskowej wrócił do Pakości.
Znamiennym jest fakt, że dziadek nigdy nie wspominał, przynajmniej przy mnie, że brał udział w powstaniu wielkopolskim. Przy poruszaniu ważnych tematów w obecności dzieci dorośli posługiwali się językiem niemieckim, którego dzieci nie znały i wówczas ich obecność nikomu nie przeszkadzała.
Dziadek Józef Zachwieja do końca swych dni odczuwał, niekiedy nawet bardzo boleśnie, skutki odniesionych ran w okolicy kręgosłupa i ramienia. Doskonale to pamiętam, bo sam kilka razy smarowałem dziadkowi bolące miejsca maścią ichtiolową - czarną i bardzo cuchnącą.
Z pewnością mógłbym jeszcze snuć wiele wspomnień, ale myślę, że należy się to też pozostałym wnukom, którzy mają ich pewnie też niemało. Dodam tylko, że dziadek zawsze był na bieżąco z polityką. Czytał codziennie widomości z „Ilustrowanego Kuriera Polskiego”, słuchał radia, a gdy nastała - oglądał też telewizję.
W styczniu 1971 r., kiedy odbywałem zasadnicza służbę wojskową, dziadek odszedł na zawsze. Już rok później, jakież było nasze zdziwienie, gdy na adres w Krzekotowie nadszedł list z aktem mianowania Józefa Zachwieji do stopnia podporucznika za udział w Powstaniu Wielkopolskim.
Dziadek odegrał ważną rolę w moim życiu. Pamiętam jego słowa, gdy widział mnie w mundurze marynarskim na przepustce: „Jak ci się Waldziu podoba wojsko, to w nim zostań”. Te zachęty pomogły w podjęciu niełatwej decyzji przez młodzieńca, jakim wtedy byłem.
Podsumowując powyższe wspomnienia, nachodzi mnie myśl, że musiało upłynąć wiele czasu, duże koło zatoczyć musiała historia nas wszystkich, by teraz otwarcie móc mówić o tym, co się wydarzyło blisko 100 lat temu, a wydarzyło tu - niedaleko nas - w naszych ojczystych stronach, w naszych rodzinach. Czasami wydaje mi się, że jakby ktoś lub coś kierowało naszymi poczynaniami - fakt, że wraz z rodziną zamieszkaliśmy w Brzozie i to, że właśnie tam z gorliwością pokierowałem odbudową chyba najpiękniejszego pomnika powstańców wielkopolskich, pozwolił mi na wspomnienie o naszym dziadku.
Chciałbym podziękować wszystkim, którzy dołożyli starań, abym zajął się tą krótką, ale niezwykle ważną cząstką historii naszej rodziny, w szczególności mojej żonie Irence, bez której dopingu oraz pracy u podstaw nie zgromadzilibyśmy tylu materiałów niezbędnych do uchwycenia atmosfery i faktów historycznych.
Dzięki jej korespondencji z kuzynem Wiesławem Zachwieją weszliśmy w posiadanie materiałów o dziadku, za co najmłodszemu wnukowi dziadka Józefa serdecznie dziękuję.
Składam też podziękowania mojemu bratu Andrzejowi i myślę, że w sposób bezpieczny zajrzymy do studni, aby ujrzały światło dzienne ukryte tam skarby historyczne.
powrót do poprzedniej strony | do góry | pozostałe aktualności
Data wydruku : 2024-11-21
Źródło : Powstanie Wielkopolskie 1918-1919 na Pałukach i Krajnie - ludzie, miejsca, wydarzenia - https://powstanie.szubin.net
Powstanie Wielkopolskie 1918-1919 na Pałukach i Krajnie - ludzie, miejsca, wydarzenia - Muzeum Ziemi Szubińskiej im. Zenona Erdmanna
Dane adresowe
Muzeum Ziemi Szubińskiej
im. Zenona Erdmanna
ul. Szkolna 2
89-200 Szubin
E-mail
powstanie@szubin.net
muzeum@szubin.net
Telefony
52 384 24 75
Godziny otwarcia
w dni powszednie w godzinach od 8.00 do 16.00
Odwiedziny serwisu
dzisiaj15
wczoraj19
razem163973
„Utworzenie strony internetowej i wydanie przewodnika promującego miejsca pamięci narodowej związanej z Powstaniem Wielkopolskim 1918-1919”
współfinansowana jest ze środków Unii Europejskiej w ramach osi 4 – Leader Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich na lata 2007–2013.
Instytucja Zarządzająca PROW 2007–2013 – Minister Rolnictwa i Rozwoju Wsi